Autor |
Wiadomość |
<
Sala Legendarnych Cieni
~
Shivna De Muffin
|
|
Wysłany:
Wto 2:18, 07 Sie 2007
|
|
|
Dołączył: 29 Lip 2007
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ered Luin
|
|
...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Śro 14:42, 07 Lis 2007
|
|
|
Dołączył: 06 Lis 2007
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Twoje marzenia senne
|
|
Shivna... ach Shivna.. Czyz jej portrety nie sa piekne?
Wiem, ze są. Lecz ona była jeszcze piekniejsza.
O jej zyciu krąży plotek wiele, w tym także kilka o niespełnionej miłości... tak tak. Postacia barwna była na kartach historii..
Czy chcesz usłyszeć jej historię...?
Shivna pochodziła z królewskiej linii Rivendell, z linii Feanora.
Podczas podróży do Białego Miasta straciła rodziców, a sama zagubiła się w lasach, porastajacych jeszcze wtedy gesto, ziemie Śródziemia.
Odnaleziona została przez ksiecia Drako i u niego mieszkała aż do dwudziestych urodzin, kiedy to wysłana została na nauki do druidów.
Po powrocie poznała Erevaina Quel Storm, dobrego przyjaciela jej ojca. Erevain pochodził ze znamienitego rodu Minas.
Pobrali się, lecz skłócony z rodzi na Erevain, zmienia nazwisko na Isto Velve.
Shivna urodziła mu jedno dziecko, Soleę.
Wyjechały do Lorien, a w tym czasie Erevain dostapił przemiany i przyjał imie Morphis.
Widoczny brak zainteresowania wampira, losami zony i córki, sprawia, ze małzenstwo rozpada się.
Niedługo potem Solea umiera, smiercia samobójczą w odpowiedzi na smierc ukochanego kuzyna.
Młodziutka Shivna jest załamana.... mamy tutaj zapiski z jej dziennika...
"Morphis po śmierci córki i brata oddalał się odemnie coraz bardziej.
W końcu poczułam, że jego uczucie do mnie już w ogóle się nie liczy.
Rozwód był dla mnie ciężkim przezyciem i długo potem chorowałam.
W klanie Morphisa, w Braterstwie Krwi, odnalazłam jednak moją siłę i determinację.
Odnalazłam też Ojca, który okazał się być jednym z bliższych doradców mojego byłego już wtedy męża.
Życie płynęło spokojnie, aż nastąpił Kataklizm.
Nikt nie jest w stanie powiedziec co dokładnie się stało, bo dla każdego nowa era przygotowała inna tragedię.
Mnie serce wczesniej zawołało do Rivendell, więc nie jesteście sobie w stanie wyobrazic, co poczułam widzac na wpół zrujnowane Minas po powrocie.
Miotałam się po Kręgach, szukając rodziny, znajomych lub chociażby wrogów.
Po moim wcześniejszym życiu nawet nie pozostał ślad.
Zdążyłam się zaręczyc z Mysteriem Undómiel i mieć z nim córkę, Meredith.
Jednak przeciwności losu, nie pozwoliły być nam razem.."
Prawda jest taka, że Shivna nie umiała być matka, była na to zbyt młoda i nigdy nie pogodziła sie z rozpadem pierwszego małżenstwa.
W miedzyczasie dołaczyła do Milczących Cieni, zgrupowania owianego zła sławą....
Jest wiele rzeczy o których nie wie prawie nikt. Shivna była jedyna miłoscia Apocaliptyca Moonbow, pierwsza i jedyna kobieta, ktorej oddał swoj rodowy sygnet, ta która kilka razy prosił o rękę.
Jednak to nie Erevain, nie Mysterio, nie Apocaliptyc i nie jej kochankowie byli tymi, o ktorych krążą legendy.
To miłość Shivny i jej przybranego ojca, Drako, jest historią warta opisania.
Po urodzeniu meredith i odejsciu od Mysteria, Shivna schroniła się w domu swego ojca.
Tam też pojeła, że jest on jedynym, którego moze pokochać.
Ich związek trwał długie lata, lata szczesliwe, choc zabarwione także smutkiem.
Bowiem Drako darzył uczuciem także najlepsza przyjaciółkę Shivny.
Cięzkie było to dla niej, gdyz nie umiała przestac go kochac, a i zdradzic przyjazni nie byla w stanie. W konfliktach miedzy nimi, zawsze wspierała koleżankę i doradzała tak, by związek ich sie nie rozpadł.
Kiedy Shivna zajęła się renowacja zniszczonego po wojnie Imladris, jej związek i księcia sie rozpadł, gdyz nie mógł on znieśc mysli, że Shivna wybiera to miasto, zamiast jego i jego miłości.
Koronowana na Władczynie Imladris, Shivna, nigdy jednak nie zapomniała o tym, który wypełnił jej życie światłem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Śro 14:46, 07 Lis 2007
|
|
|
Dołączył: 06 Lis 2007
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Twoje marzenia senne
|
|
Ze wspomnień osób przypadkowych:
Gdy weszła do karczmy, wszyscy zwrócili na nia uwagę.
Wszyscy, zawsze zauważają kogoś, kto chce się wśliznąć niepostrzeżenie do karczmy.
Zobaczyłem jej uśmiech… Cezmu był taki…przepraszający..?-nie wiem.
Postawiła na podłodze sakwę, niegdyś z niegarbowanej kożlej skóry- dziś pokryta plamami resztek sierści i garstka ocalałych turkusowych koralików.
Jej opończa pewnie kiedys miała ciemnozielony kolor i kilka łat mniej.
Zdjęła opończę.
Kufle zamarły w połowie drogi do ust, lotka w drodze do tarczy, a kufle spadające z tacy kelnerki w drodze do brudnej podłogi.
Ciemnorude włosy rozsypały się na jej ramiona, a zabłąkany promyk słońca zalśnił złotem na jej głowie.
Zupełnie nieświadoma spojrzeń lustrujących jej ciało, białą koszulę, spodnie z miękkiej skóry, uśmiechnęła się miło do barmana i rzuciła mu miękkie „Witay”.
Zniknęła na schodach, ale mi udało się złapać spojrzenie zielononiebieskich oczu.
Były takie….zwyczajne…
To znaczy, błyszczała w nich inteligencja, ale magia?
Nie, nie mój chłopcze, była śliczna, ale była zwyczajną dziewczyną..
Och…co mówisz…?nie dosłyszałem..
Aaaa! Co było potem, pytasz?
Kurz zatańczył w smudze światła, ludzie jakby budzili się z długiego snu, i odkrywali, że przód koszul mają zalany piwem, że kelnerka osłania się drewnianą tacą, z wbita w nią zagubioną w strumieniach czasoprzestrzeni lotką, że kufle z trzaskiem dotykaja klepiska i zalewają je tym wodnistym trunkiem jaki podają pod „Trzema Latającymi Świniami”.
A jej nie było. Zniknęła jak złudzenie.
Nie było ognia tańczącego w jej włosach, motylich palcy pieszczących jej skórę, głosu jak szum drzew…
Nie było nic, tylko kurz tańczący w świetle dnia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa) |
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|